Uff jak gorąco! Myślę, że jeden dzień odpoczynku po tak wyczerpujących przeżyciach to trochę za mało aby obiektywnie podsumować weekend 21-23 lipca. Dla nas akurat zlot zaczął się o godzinie 4:00 rano. W troszkę okrojonym składzie ruszyliśmy do Krakowa, aby już po 100km, za Kaliszem, spotkać się z Sisters z Mogilna oraz Tyranem z Łobza. I tak w cztery załogi rozbawione, roześmiane ruszamy w dalszą podróż. Gościnna ziemia sieradzka spowodowała jednak "zawał" naszego Franka. Zachowaliśmy się jak rutyniarze - diagnoza ZATARCIE SILNIKA! Zalecenia - PRZEPAKOWAĆ BAGAŻE DO POZOSTAŁYCH AUTEK, ODSTAWIĆ POSZKODOWANEGO NA STACJĘ CPN I RUSZAĆ W DALSZĄ PODRÓŻ!
Śmigając jakby nigdy nic znów pogodni z utęsknieniem wypatrujemy Krakowa. Około 14:00, jako pierwsi, kwaterujemy się w Korzkwi, wybierając najlepszy domekJ
Gdyby nie mały incydent z telefonem wszystko poszłoby gładko, a tak śmiechu było na kolejne 2 godziny. Cóż, w książce telefonicznej Husarza była nie tylko jedna Urszula...
Powoli zjeżdżają się wozy transmisyjne Krakowskich telewizji, przyjeżdża też Organizatorka z Człowiekiem Śniegu, który okazał się niezłym kabareciarzem, jeszcze lepszym trębaczem a i głowę ma tęgą!
Nasi kierowcy dzielnie udzielali wywiadów i prezentowali swoje auta.
Ani nie obejrzeliśmy się jak ośrodek ZHP zapełnił się autkami, a pozostali uczestnicy zaczęli się integrować. Nie wszystkich spotykaliśmy na poprzednich zlotach i cieszy fakt, że coraz młodsza rzesza uczestników daje upust swoim upodobaniom na podobnych imprezach. Zarówno Tadeusz lat 3 jak i Kasia lat 5 - najmłodsi zlotowicze dzielnie towarzyszyli pozostałym i pewnie gdyby wypili tyle samo piwa wytrzymaliby też do rana.
Późnym wieczorem znużeni, szczęśliwi nie do końca nagadani, ale świadomi ciężkich zmagań w sobotni upalny dzionek położyliśmy się spać (dyscyplina to cecha ludzi wielkich).
Zgodnie z przewidywaniami sobota przywitała nas słoneczkiem, Organizatorzy uśmiechem a Yeti i "Bomba" dowcipami. Łatwiej było przyswoić sobie kanapkę z ogórkiem i ruszyć na podbój Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Z atrakcji warto wspomnieć Maczugę Herkulesa, wspaniałą jaskinię Wierzchowską, w której to udało nam się poszerzyć wiedzę o procesach krasowych oraz zdobyć serce kamiennej przewodniczki. Cały czas rozmawiając, żartując przemieszczaliśmy się do kolejnej atrakcji jakim było wjechanie na kołach do Ojcowskiego Parku Narodowego, a tam opici wodą ze Źródełka Miłości (baniaki też napełniliśmy) ruszyliśmy do kolejnej jaskini - Nietoperzowej. Nietoperzy niestety nie było, ale wspaniali Organizatorzy (tu patrz - nie tylko organizatorki!) pomyśleli nie tylko o tym by w tak upalny dzień ochłodzić się w jaskiniach, ale przywitali nas piknikowym chlebem ze smalcem i wspaniałymi Ulo-ogórkami.
Przejęcie Organizatorów sięgnęło zenitu przed itinererem, który okazał się bardzo kształcący, ciekawy, co niektórych doprowadził do depresji, a górale jak zwykle nie zawiedli jako informatorzy (w ich języku 1km to 5).
Powrót był już szczęśliwy, nikt się nie spieszył. Wiedzieliśmy, że będzie ognisko, kiełbaski, wspaniała muzyka, więc po kąpieli zebraliśmy się by dokończyć to co zaczęte (przyjeżdżamy po to by się nagadać). Po północy wypoczęci inaczej udaliśmy się na spoczynek.
Ten ostatni dzień jest najgorszy. Każdy ma już wizję rozstania i to odrobinkę przytłacza. Tak zapewne było i tym razem. Przed nami było jeszcze zwiedzanie Wawelu, wizyta u smoka, Muzeum Manngha oraz na pewno niezapomniana wizyta w Muzeum Lotnictwa.
Godzina 15:00. Mamy do pokonania ponad 400km. Przykro nam zostawiać przyjaciół, trudno zorganizować odjazd, ale życie toczy się dalej... Już bez większych przeszkód wytopieni jak skwarki, zmęczeni (ponoć widmo 3-pasmówki pojawia się coraz częściej) dotarliśmy do domów około godziny 24:00. Wykapani, rozmarzeni zasypiamy, aby obudzić się już w innej rzeczywistości.
Podsumowując imprezę składamy serdeczne podziękowania Organizatorom (na ten temat można by napisać książkę), dziękujemy wszystkim którzy potrafili się bawić i myślimy już o Kołobrzegu, kolejnych spotkaniach i w przyszłości o... 4 Rajdo-Zlocie Krakowskiego Smoka!
NEKIELSKA EKIPA